logo

Blog

Road to WORLDS IBJJF Long Beach - okiem SQRY cz. II

Sqra

Sqra

Końcówkę Campu w San Diego często spędzaliśmy z Paulem Costą. Wspólne Acai między treningami to klasyka. Paulo zachwycił nas swoim BJJ i maksymalnie pozytywnym charakterem. Uważam, że podczas mistrzostw stoczył najlepszą walkę z Micą Galvao, ostatecznie przegrywając 4-2. Trzeba jednak przyznać, że Mica był nie do zatrzymania podczas MŚ.   

W drodze do Long Beach zwiedziliśmy wybrzeże i Hollywood. Zameldowaliśmy się w hotelu niedaleko hali Walter Pyramid, gdzie odbywały się zawody. Do startu pozostał nam tydzień i kilka kilogramów do zrobienia. Wiedziałem, że czeka mnie trudny okres związany z nastrojami moich zawodników. Cięcie wagi, stres, adrenalina sięgająca zenitu i start na najważniejszych zawodach w życiu!
Trzech nastolatków, student i ja, praktycznie w jednym pokoju... przez 6 dni...

Opowiem trochę o tym ostatnim okresie. Mimo że to ciężki czas dla wszystkich, osobiście lubię obserwować, co dzieje się w umyśle mojego zawodnika. Obserwuję, jak różnie reagują na bodźce, stres, zmęczenie, odwodnienie, jak się motywują i koncentrują, właśnie w te ostatnie chwile przed startem. To nie jest czas na rozmowy czy zadawanie szczegółowych pytań (afera na bank!). Zawodnik powinien czuć się komfortowo przed startem, więc schodzę wszystkim z drogi, cicho jak ninja. To jeden z nielicznych okresów, kiedy zawodnik ma u mnie status "świętej krowy". Uważam ten okres przygotowań za niezwykle ważny. Choć jest on krótki, źle poprowadzony może przynieść wiele szkód i ostatecznie doprowadzić do porażki.

Jak przebiegały przygotowania naszych zawodników?Przebiegały na najwyższym poziomie.

Najtrudniej mieli Paweł i Justyna. Oboje musieli zrzucić sporo kilogramów, aby zmieścić się w swoich kategoriach, co dodatkowo podkręcało niepewność (a co jeśli nie uda się osiągnąć wymaganej wagi?). Paweł w ostatnie dwa dni przed startem praktycznie nie komunikował się i unikał kontaktu (był wściekły i cały czas się denerwował). Miałem wrażenie, że Justyna dzień przed startem kompletnie nie wiedziała, jak się nazywa. Nic do niej nie docierało. Myślałem, co się dzieje, przecież nigdy wcześniej tak nie było... ale też nigdy nie startowała na takiej ważnej imprezie. Był to dla niej ogromny stres i paraliżujące uczucie. Szybko zauważyliśmy to i przeprowadziliśmy intensywny trening w hotelowym pokoju, aby wyczerpać jej złą energię i stres- po godzinie puściło. 

Najlepiej przebrnął przez to Mati. Nie stało się to przypadkiem. Hebdo podszedł do tego jak profesjonalista i samuraj. Widziałem, jak szuka miejsca dla siebie, wychodził, spacerował, koncentrował się i nieustannie motywował - zrobił to najlepiej ze wszystkich.

Sebastian w ogóle nie reaguje, jest taki sam cały czas i trudno go rozgryźć. Wydawał mi się jednak trochę zbyt spokojny.    
Zawody
Na pierwszy ogień poszedł Paweł. Ostatni tydzień jest też dobrym czasem na "przeczytanie przeciwników" i ustalenie taktyki i strategii na walki. Paweł w pierwszej walce wylosował Mistrza Świata purpurowego pasa w pierwszej walce(o jego losowaniach można książkę napisać…) Koleś jest mega mocny fizycznie i piekielnie szybki. Strategia polegała na jak najszybszym zejściu do gardy przed nim i przyblokowaniu go na dłuższy moment lapelem. I choć walka lapelem nie jest jego grą, taktyka świetnie sprawdziła się w walce.

Początek walki: Paweł wyprzedził przeciwnika i jest w swojej płaszczyźnie walki, teraz jeszcze ten lapel. Dżodson po chwili dodaje lapel i mamy gościa w klatce. Przeciwnik od razu poczuł, że jest w pułapce i przeprowadził serię zmasowanych ataków, aby się uwolnić. Tak właśnie miało być, niech traci siły, niech się pompuje i słabnie. Krzyczymy do Pawła: przetrzymaj to i na nasz sygnał rusz z kontratakiem. Tak się stało, przetrzymał i ciągle dobrze go czytał. Paweł przejmuje inicjatywę w walce, jest wyraźnie lepszy, jego ataki przeważają i ma zdecydowaną przewagę nad rywalem. Zostaje kilkanaście sekund do końca, jestem pewny, że Paweł wygra ten pojedynek. Jego rywal traci wiarę w sukces - widać to wyraźnie. Paweł trzyma X jednonożnego i puszcza lapel na rzecz Chwytu Taktarov, jego rywal dostrzega to, natychmiast robi rotację i noga z X przechodzi linie bioder i staje się czymś niemożliwym.

Sędzia przerywa pojedynek i wskazuje dyskwalifikację dla Pawła, a my z rozbitą szczęką o podłogę mówimy: "WTF? Zostało parę sekund do końca walki".
      
Szok!

Paweł zaprezentował iście światowy poziom i paradoksalnie dał dużo energii, wiary i siły młodszym zawodnikom swoim występem. Paweł ma już wolne, zrobił swoje, nikt nie ma pretensji. Raczej ciągle jesteśmy w szoku, bo ta walka była naprawdę kozacka.

Pierwsze słowa, gdy doszedł do siebie to: "Trenerze, do IN N Out proszę".  "Oczywiście, Kochany", ustawiłem Google Maps i pojechaliśmy na burgera.

W następny dzień walczą nasi tytularni juniorzy. Pierwsza wychodzi Justyna. Myślę, że najważniejszą walkę Siwa stoczyła o wejście do finału z utytułowaną Brazylijką.  Dzień wcześniej dobrze ją przeczytaliśmy, rywalka walczyła przede wszystkim pajęczą gardą.(spider guard) Tak jak się spodziewaliśmy, rywalka zeszła pierwsza, ale my byliśmy gotowi na jej grę. Justyna kompletnie wyłączyła jej płaszczyznę. Wszystko idzie w dobrą stronę, ale w pewnym momencie Justyna traci równowagę, a przeciwniczka to wykorzystuje i sweepuje, tracimy 2 punkty, ale teraz Justyna jest w swojej płaszczyźnie i przejmuje inicjatywę. Zarzuca ją niezliczoną ilością ataków, próbując odrobić stratę. W końcówce Justyna prawie dopina trójkąt. Uważam, że gdyby zmieniła atak na sweepa, wygrałaby walkę o finał. Niestety czas się kończy i przegrywamy walkę 2-0, a Justyna zostaje brązową medalistką MŚ.

Mamy pierwszą blachę z Mistrzostw Świata w brazylijskim Jiu Jitsu. 


Kolej na 73 kg i występ naszych największych nadziei na medal, czyli Sebastiana i Matiego. Obaj zdominowali kategorie na Mistrzostwach Europy IBJJFw Rzymie, gdzie w finale lepszy okazuje się Sebastian.

Wchodząc do hali, zaczepiają nas Amerykanie i Brazylijczycy. Wiedzą, kim jesteśmy, a ja zbieram gratulacje za to, że wyszkoliłem takich zawodników. Hmm, myślę sobie fajnie fajnie - ale to oznacza jedno, dokładnie nas zlustrowali!

"Jak ja podszedłem do tematu czytania przeciwników Matiego i Seby?"

Kilka dni przed startem proszę Matiego o wygooglowanie jego przeciwników oraz Sebastiana. Mati mi pokazuje jakichś ogórków, myślę sobie, przecież nasi ich zjedzą na śniadanie. Ciągle mi to nie dawało spokoju, że przeciwnicy są tak słabi.

Pytam Matiego: "A ten zawodnik?" - "Spokojnie, jego trenerze, nie ma go nawet w stawce."

"A ten ?" - "Jego też nie ma w ogóle na zawodach."

Nie wiem, co Mati sprawdzał, ale na pewno to nie byli ich rywale. Ten, którego najbardziej się obawiałem, ma pierwszą walkę z Sebą. Kompletnie nie jestem na to przygotowany, ani taktycznie, ani psychicznie. To jest tak ogromne zaskoczenie dla mnie, że nie ukrywam, że wdarło się zdenerwowanie. Przeciwnik Sebastiana był na niego gotowy, aby wyłączyć piekielną gardę Seby. Wskakuje mu w lotny trójkąt, Seba w opałach, ledwo ucieka. Przewaga dla rywala. Walka jest żywiołowa, ale Sebastian nie może wejść na wyższy bieg, rywal blokuje jego całą grę. Walka bardzo ciężka, na „śmierć i życie”. Przegrywamy dwoma przewagami, a Mistrz Europy odpada w pierwszej walce.
To, co robił Seba w  Atos Jiu Jitsu HQ, opisywałem w pierwszej części, byłem pewny, że nie da szans nikomu. Niestety, sport.


Mati wygrywa pierwszą walkę bardzo pewnie, jest w świetnej dyspozycji fizycznej i psychicznej. Hebdo atakuje lotną balachą, rywal ledwo ucieka. Pełna dominacja, ostatecznie wygrywa tę walkę przed czasem, co dobrze nastraja go na cały turniej. Następna walka i zonk. Pojawia się drugi przeciwnik, o którego pytałem ("Nie ma go w stawce, trenerze"), a ja jestem już tak zdenerwowany tą całą sytuacją, że ledwo stoję przy barierkach. Następny rywal to walka półfinałowa, bardzo się go obawiałem, bo koleś był silny jak koń i walczył takim stylem, że pierwszy raz w życiu coś takiego widziałem. Mati świetnie rozgrywa pojedynek, punktuje rywala, i jesteśmy już naprawdę blisko finału.
Rywal jest niebezpieczny do ostatnich sekund, gong, a ja drę jape na całą salę - Walter Piramid "Jeeeeessssst, mamy finał!!" 

W finale Mati trafia na Brazylijczyka z Rio de Janeiro, pierwszej stolicy BJJ Ta walka od pierwszych sekund to klasyczna obrona Częstochowy. Przeciwnik był cały czas w mocnym ataku, wykręcając łokieć Hebdo w każdą stronę, co jakiś czas zmieniając atak na trójkąt. Mati dzielnie dotrwał do końca pojedynku, przegrywając na punkty.

Wyjazd do USA uważam za  udany i owocny.  Wszyscy dostali porządną dawke Jiu Jitsu z najwyższej półki jaką serwuje Atos Jiu Jitsu HQ i główny trener Andre Galvao. 

Na pewno tam jeszcze wrócimy…

- SQRA!







trenuj z nami

Grafik zajęć

previous

poznaj dyscypline

Klasyczny boks

previous

Kontakt

WROX GYM | Najbardziej sportowa społeczność we Wrocławiu!

ul. Fryderyka Chopina 27A
Wrocław, 51-609 Poland