Let’s talk with… Aleksandra Milejska
Rozmowa z Aleksandrą Milejską, managerką, trenerką oraz zawodniczką klubu WroxGym. Po 9 latach intensywnej pracy otrzymała czarny pas od Tomasza Skórkowskiego. To duże wyróżnienie, ale – jak sama podkreśla – także duże wyzwanie. Zaczynała od MMA, ale to brazylijskie ju-jitsu [BJJ] skradło jej serce.
WN: Podczas ostatnich nominacji na Twoich biodrach zawisł czarny pas. Co zmieniła ta nominacja w Twoim sportowym życiu?
AM: Na pewno poczułam się bardzo wyróżniona, gdy dostałam czarny pas. Poczułam też dużą odpowiedzialność. Po 3 miesiącach od otrzymania czarnego pasa jestem na etapie, w którym wydaje mi się, że powinnam wiedzieć troszeczkę więcej. Sięgam pamięcią do czasu, gdy zaczynałam ju-jitsu. Wówczas wyobrażałam sobie, że świadomość oraz znajomość technik na czarnym pasie jest znacznie większa aniżeli ta, którą obecnie reprezentuję. To sprawia, że czuje się zobligowana do rozwijania mojego ju-jitsu. Każda nominacja to duże wyzwanie dla zawodnika, a ja bardzo lubię wyzwania. Muszę dodać, że nigdy nie było tak, żebym w 100% czuła, że zasługuję na otrzymany pas, że nominacja nastąpiła we właściwym momencie. Z drugiej strony chciałam jak najszybciej „złapać te rękawice” i pokazać, że trener podjął dobrą decyzję, w dobrym momencie. Podsumowując, to kolejne wyzwanie, któremu muszę sprostać i jednocześnie jest to super przygoda!
WN: Powiedziałaś o latach, które spędziłaś na macie. Ile było tych lat?
AM: Jestem na macie od około 9 lat.
WN: A jak zaczęłaś swoją przygodę z BJJ?
AM: Moja przygoda ze sztukami walki zaczęła się od MMA. Ale to był bardzo krótki epizod, ponieważ bardzo szybko zrozumiałam, że nie do końca lubię uderzać i dostawać w twarz. Nigdy nie mogłam się przełamać w tym temacie. Ale jak wiemy elementem MMA jest ju-jitsu. Zaczynałam treningi tutaj, we WroxGymie. Grafik był tak ułożony, że po MMA Start następowało Ju-Jitsu Start. Zostawałam więc na ju-jitsu. No i później bardzo szybko przebranżowiłam się, stawiając na trenowanie tylko BJJ.
WN: Jesteś w bardzo wąskiej grupie kobiet z czarnym pasem w tej dyscyplinie. Faktem jest, że niewiele kobiet trenuje ten sport, a jeszcze mniej dociera do mistrzowskiego pasa. Czy według Ciebie istnieje coś takiego jak kobiece ju-jitsu?
AM: Ja nie lubię tego rozgraniczać. Dlatego uważam, że grupy, na których trenują wyłącznie kobiety, nie są dobre na dłuższą metę, z perspektywy rozwoju umiejętności. Na pewno są znakomitym rozwiązaniem, jeśli chodzi o pierwsze kroki na macie. Ju-jitsu jest bardzo kontaktowym sportem, a więc rozumiem, że większość dziewczyn ma obawy, które mogą je hamować. Może pojawić się myślenie typu „O boże! Ja będę tak blisko z gościem, on będzie mnie macał”. Sama nigdy tego nie miałam, ale rozumiem, że dziewczyną mogą towarzyszyć takie obawy. Dla mnie jest to po prostu sport, techniki, zadania do wykonania. Na szczęście nigdy się nie spotkałam z trudnymi sytuacjami, ale pewnie dlatego, że trenuję w klubie, gdzie kobiety są super szanowane. Nie wyróżniałabym czegoś takiego, jak kobiece ju-jitsu, bo tak jak kobiety są różne, tak i mężczyźni. Techniki, które będą odpowiadać danej kobiecie, mogą nie odpowiadać innej.
WN: Jak scharakteryzowałabyś swój styl walki? Czy masz jakieś ulubione techniki?
AM: Na pewno charakteryzuje się tym, że lubię walczyć z góry. Dlatego bliskie są mi przejścia gardy. Dopiero od niedawna rozwijam grę gardą i sprawia mi to dużo radości. Dlatego ju-jitsu jest takie wspaniałe. Choć jestem już tyle lat na macie, dalej czerpię z tego megafun. Co do technicznych aspektów mojej walki i poddań, to lubię dążyć do nich zza pleców. Chociaż ostatnio coraz częściej pojawiają się jakieś blachy. Nie jestem zawodniczką, która od razu idzie po skończenia. Raczej jestem osobą ostrożną, szanującą pozycję i kontrolującą poszczególne elementy. Lubię, gdy w walce wszystko dzieje się krok po kroku.
WN: Z pewnością, jak każdy doświadczony zawodnik śledzisz scenę zawodniczą. Czy masz jakieś osoby, które Cię inspirują?
AM: Na pewno taką zawodniczką jest Ffion Davies. Miałam okazję uczestniczyć w jej seminarium. Techniki, które tam pokazała, wpisywały się w mój styl, więc wykorzystuję je. Jednak to bardzo rzadka sytuacja, że po seminarium zapamiętuję wszystkie zaprezentowane techniki, a później je wykorzystuję. Ogólnie seminaria są pewną inspiracją, dlatego staram się je analizować. Często jednak jest tak, że pokazane techniki nie pasują po prostu do twojej gry. Co do Ffion Davies, to pamiętam, że seminarka z nią udoskonaliła rzeczy, które już robiłam na macie. Ponadto bardzo cenię tę zawodniczkę za to, jak ona się teraz rozwija oraz jak propaguje, aby płace trenujących i startujących w ju-jitsu kobiet, były wyrównane. Robota, którą wykonuje jest niezwykle inspirująca.
WN: Startujesz w obu formułach, zarówno w gi, jak i w no-gi. Czy masz tutaj jakąś preferencję.
AM: Tak, zdecydowanie stawiam na kimona. Formuła no-gi zawsze pozostawała u mnie na drugim planie. To przekłada się na moje podejście do startów w zawodach. Gdy startuję w formule no-gi, podchodzę do tego zdecydowanie na większym luzie, z mniejszą presją na głowie. Czasami okazuje się, że dzięki temu idzie mi lepiej. Nie ma takiego obciążenia psychicznego. U mnie głowa jest kluczowym elementem dobrego startu na zawodach. Jeżeli mental mi nie gra, to nawet najlepsze przygotowania nic nie dadzą.
WN: Jakie są Twoje główne źródła wiedzy, na podstawie których rozwijasz swoje ju-jitsu?
AM: Głównym źródłem wiedzy są Nasi Wroxowi trenerzy oraz koledzy i koleżanki, z którymi trenuję na co dzień. Dodatkowo staram się analizować swoje walki po zawodach. Myślę, że startuję na tyle dużo, że zgromadziłam dość szeroki wachlarz filmów, które stanowią zapis m.in. popełnionych błędów. Nienawidzę tego robić [analizować własnych walk – przyp. red.], ale uważam, że jest to najbardziej skuteczna forma rozwoju mojego ju-jitsu. Lubię również odwiedzać kluby BJJ podczas podróży. W takich miejscach można otrzymać bardzo wartościowe uwagi od całkowicie przypadkowych osób, które po raz pierwszy zobaczyły Twoje ju-jitsu.
WN: Jak wygląda Twoja rutyna treningowa?
AM: Staram się trenować jiu-jitsu od poniedziałku do soboty. W poniedziałki i środy uczestniczę w grupowych wieczornych treningach u Sqry [Tomasza Skórkowskiego – przyp. red.], a we wtorek, czwartek i piątek przychodzi czas na poranne treningi, których intensywność jest uzależniona od okresu przygotowań. To czy wezmę udział w porannym treningu zależy również od moich porannych obowiązków. W sobotę przychodzę na randori, czyli trening sparingowy. Do tego staram się dwa razy w tygodniu trenować siłowo.
WN: Przechodzimy płynnie do dodatkowych obowiązków. Łączysz we WroxGymie bardzo wiele ról. Jesteś managerką, trenerką i oczywiście zawodniczką. Opowiedz proszę w skrócie o swoich głównych zadaniach.
AM: Śmiało mogę powiedzieć, że wraz z naszym głównym trenerem i właścicielem WroxGymu – Tomaszem Skórkowskim – prowadzę ten klub. Staram się spinać wszystkie sprawy formalne. Oczywiście często mam w tym zakresie wsparcie. Zajmuje się organizacją różnych wydarzeń. Dodatkowo analizuję różne sytuacje, układam harmonogram treningów, spotykam się z trenerami, przeprowadzam rekrutację, zajmuje się tworzeniem treści i innymi działaniami marketingowymi. To długa lista. Jeśli chodzi o tworzenie nowych rzeczy i spinanie ich do kupy „od A do Z”, to są to często moje inicjatywy, które realizuję z Tomkiem Skórkowskim czy z trenerami lub innymi osobami związanymi z klubem.
WN: Masz szerokie doświadczenie trenerskie, jeśli chodzi o BJJ. Prowadziłaś grupy dziecięce oraz grupę kobiecą. Wiem, że od czasu do czasu prowadzisz zajęcia z mieszaną grupą dla dorosłych. Jakie treningi obejmuje obecnie Twój harmonogram trenerski?
AM: Na ten moment skupiam się na prowadzeniu grupy dla najmłodszych dzieci. Nazwa tej grupy to „Maluchy na Macie”. Przychodzą na nią dzieci od 3. do 5. roku życia. Uważam, że to jest jeden z trudniejszych treningów do poprowadzenia, nigdy nie wiesz co się na nim wydarzy. Ponadto wiele osób nie lubi tego robić. Natomiast ja ubóstwiam te treningi. Uważam, że dzieciaki mnie uwielbiają i ze wzajemnością. Praca z dziećmi jest dużym wyzwaniem, ale daje też wiele frajdy. Uwielbiam wchodzić w świat małego dziecka. Podczas treningów skupiam się na ćwiczeniach ogólnorozwojowych i powoli wprowadzam elementy ju-jitsu. Lubię patrzeć i zadziwiać się, jak te małe dzieci chwytają te rzeczy. To jest ostatnio moja zajawka. Prowadzę również treningi ogólnorozwojowe dla dorosłych (2 razy w tygodniu). Co do BJJ dla dorosłych nie mam co prawda swojej stałej grupy w klubie, ale chętnie prowadzę zastępstwa. Planuję również pewne inicjatywy dla kobiet, które pomogą wprowadzić je do ju-jitsu. Obserwuję kobiety, które przychodzą na mieszaną grupę Start i chciałabym coś dla nich zorganizować. To pozwoliłoby na wymianę doświadczeń między bardziej zaawansowanymi a początkującymi kobietami. Ponadto zależy mi, aby początkujące kobiety poczuły się częścią społeczności.
WN: A czy obecnie prowadzisz zajęcia indywidualne?
AM: Tak, prowadzę. Na ten moment spotykam się na zajęciach z osobami [trenującymi w grupach WroxGymu – przyp. red.], którym pomagam rozwiązywać problemy. Ale zdarzają się też dziewczyny i chłopacy, których po prostu uczę ju-jitsu od podstaw tylko na treningach indywidualnych.
WN: Czy miewasz czasem dość tego ju-jitsu?
AM: Jeszcze nie. Jeszcze się nie zdarzyło.
WN: Czy posiadasz jakieś pasje, ulubione zajęcia, które wykonujesz poza matą?
AM: Na pewno bardzo lubię podróżować i to jest dla mnie dużą odskocznią. Od czasu do czasu, kiedy czuję przemęczenie całego ciała – z reguły to się zdarza po jakiś mega intensywnych przygotowaniach do zawodów – robię chwilę wolnego, spędzam czas z przyjaciółmi, a czasem trochę się izoluję. Przygotowania i zawody mocno obciążają układ nerwowy. Dlatego w takich chwilach muszę się wyciszyć – po prostu siedzę i chilluję na chacie i też jest super.
WN: Na koniec chciałabym podzielić się z Tobą refleksją. Prosiłabym też Ciebie o skomentowanie tego. Jesteś znakomitą zawodniczką i licznymi sukcesami. Ale ponadto posiadasz cechy, dzięki którym mogłabyś startować w plebiscycie na najbardziej sympatyczną zawodniczkę ju-jitsu w Polsce, a może i szerzej. Mogłabyś się do tego odnieść?
AM: Absolutnie potwierdzam. Potwierdza to sytuacja z ostatnich zawodów, tj. Mistrzostw Europy i Pucharu Świata [European Championships Nogi i Jjif World Ju-Jitsu Cup Gi, Zadar, 22-25 sierpnia 2024 r.], na których byłam z kadrą jako trenerka i zawodniczka. Jeżdżę z Polskim Związkiem Ju-Jitsu Sportowego od ponad roku, a w 2024 r. zostałam trenerem kadry w dyscyplinie ne-waza, ale o tym innym razem. Wracając do zawodów – był to mój pierwszy start po kontuzji i udało się wywalczyć brązowy medal w Mistrzostwach Europy No-Gi! Na zawody przyjechali moi znajomi, którzy są trenerami z innych krajów i oni bardzo mi kibicowali. Widzieli moje przegrane walki i mówili mi „Nie przejmuj się! I tak jesteś aniołem, nawet jak przegrywasz walkę na zawodach”. Więc potwierdzone info. Myślę, że plebiscyt w Europie wygrany!
WN: Zatem gratuluję raz jeszcze – po pierwsze czarnego pasa, a po drugie wygranej w plebiscycie [tutaj redaktorka puszcza oko]. Dziękuję za rozmowę.
AM: Dziękuję.